::wizard-of-ozz

piątek, września 29, 2006

Oczyszczeni- rewelacja!
Teatr, teatr, teatr!

13- 15 pażdziernika.
Ann, Bytom, impreza urodzinowa. Ha!

::wake me up

Udało się! Udało! Udaaaaaało!

Było cudownie!
Herflis, motylek od Swarovskiego na szczęscie, carpacchio i mnóstwo białego wina.
Trzecia rano- spać.
Szósta- wstajemy!

Szampan, tort z logo firmy, toasty, kwiaty!

Było cudownie! Cudownie!



Będę we wszystkich lokalnych gazetach w stroju wizażysty.
Jak ja lubię to, co robię!

Aaaaach! Pękam ze szczęscia!

You touch my lalalala ring ding dong (iz?)


Czternascie godzin w pracy, na szpilkach. Pobiłam rekord!

środa, września 27, 2006

::tutto con te

Ann- pracoholik. Dwanascie godzin w pracy, dwanascie, dziesięć. JEST CUDOWNIE!
JEST BOSKO!

Mam nowe łóżko. Ciemnoszare sciany, które pomalowałam SAMA. I sufit też. Nie wiem, kiedy znalazłam na to czas.

Wyspię się później. Za jakis czas, kiedy to całe szaleństwo się skończy.

Codziennie wieczorem umieram ze szczęscia.



Mieszkamy na Pomorskiej. Tak, obok komisariatu z W11. Opowiem napewno, obiecuję, tylko znajdę chwilkę. Albo może Izzi opowie, jak fantastycznie się nam przeprowadzało?!

Mam swój pokój, Iza też, no i mamy ogromny salon z kuchnią, kuchnię w remoncie i łazienkę z kuchnią. Ogromny przedpokój i strasznie smierdzącą ubikację. Różową łazienkę i bardzo dobre humory. Mamy wielkie drzwi, które łączą Izy pokój z moim, tak, że powstaje wielki pomarańczowo- szary salon.

Zasypiamy w jednym pokoju, budzimy się w dwóch.

A dzisiaj otwieramy!
Otwieramy pierwszą perfumerię Premium w Polsce.

Ann będzie biegała na szpilkach, wdzięczyła się do szefostwa, usmiechała pod nosem.

Później pójdziemy na wystawną kolację, sukienka już spakowana w torbie, włosy ułożone.

Jutro znów dwanascie godzin w pracy. Ja się chyba wykończę.

Albo prędzej umrę ze szczęscia.

Tyle dzieje się wokół. Tyle każdego dnia.

piątek, września 15, 2006

::thanks to toffee

Usmiechnięta jak ciasto z rodzynkami.
Od rana, od ucha.

Nawet lubię mój pusty dom.

Wczoraj- Ikea.
Izzzz, kupujemy tylko najpotrzebniejsze rzeczy.

Słomki. Stojak na wino.
Noże. Talerze.

Już chyba raz urządzałam mieszkanie- jak młode małżeństwo.

W drodze powrotnej kupiłysmy wino. Dwa.


Jesli chodzi o Kanebo- jestem zachwycona. Koniec z pielęgnacją Guerlaina.
Szkoda, że kolorówkę mają taką srednią.

Podwójne oczyszczanie, podwójne nawilżanie. Lotiony, emulsje, krem- krem będzie następny. Otwieram pudełka. Odkręcam zakrętki.
Nawet Guerlain i jego róża nie pachnie w ten sposób.

Mogłabym pisać godzinami o rytuale parzenia herbaty. O tym, jak się gotuje ryż.
Mogłabym opowiedzieć legendę o Księżniczce Księzycowy Blask. Bo to jest legenda, przy której się płacze. I dla której można kupić krem za 2 600 zł.

Pakujemy kartony. Pakujemy krabiszcza, pakujemy kaczora, smoka, jeże.

Jutro- maluję o 14 w Coffee Republic na pokazie Benettona i Sisleya.
Zapraszam o 20 na Bracką. Martini, Bacardi.

Fantastycznie być v-ce w Premium.

czwartek, września 14, 2006

::a little bit of jazz

RAZEM
nadzieja i rozpacz
miłosć i ból
niewiara i wiara
czas coraz szybszy
trwanie jak ciemnosć
to za daleko
i już niedługo
dom pełen bliskich
i bez nikogo
człowiek co szuka
anioł co nie iwe
tak jak dwa jeże sobą zdziwione
szukają razem miejsca dla siebie.
ks. J. Twardowski

::walking in my shoes

Dobrze. Obiecuję, dam znać jak tylko sprzeda się ten krem za 16 000 zł.
Najdroższy krem w Polsce.

Zawrotna cena.
Czy jest taki genialny?

Na razie zachwycam się La Prairie. Pielęgnacją i Silver Rain. Jutro- Kanebo.

Od dwudziestego siódmego będę pracować na najbardziej luksusowych markach swiata.
Naprawdę- na wszystkich zrobi wrażenie nasza perfumeria Premium. Pierwsza taka w Polsce.
I ja w samym srodku.

::sweetest perfection

I'd rather have you as a friend than not have you in my life at all.

Sms z Filipin.
Purple?

Przecież już po moich urodzinach!

::private press


Ann i jeden z wielu prezentów.
Na bałagan na biurku nie zwracamy uwagi.

Na bałagan na poprzednich zdjęciach też nie. Bo przjechały Kala z Milką i nabrudziły. Ha!
Na Długiej zawsze jest posprzątane, prawda Iz?

To teraz o urdzinach, które obchodzę już od 11 wrzesnia. Do dzisiaj.

O urodzinach, o ktorych pamiętała rekordowa ilosć przyjaciół i znajomych. Dziękuję wszystkim.

Najbardziej oczywiscie Kali i Milki, bez których nie byłoby tańców w Gelowie do późnej nocy/ wczesnego ranka. I Izie, która gnała na łeb na szyję z Bytomia, z ciastem i jeżem pod pachą. I z deską do prasowania i telewizorem do nowego mieszkania.

::one fine day


niedziela, września 10, 2006

::forever more!


Psikus?
Milka, żaden psikus!

Nuda veritas.

::way to fall

A to a propos mojego romansu. Bo wiele osób zadawało wiele pytań.

Zaczęło się naprawdę niewinnie. Byłam pierwszą osobą, do której Ł. podszedł pierwszego dnia w pracy.
Później wymienilismy się numerami telefonów.

Spotkalismy się na imprezie służbowej. Nie wiem, czy ja usiadłam koło niego, czy on koło mnie.

-Założę się, że swietnie tańczysz. Prawda, że mam rację?

Poszlismy zatańczyć. Później zapalić. Później Bajorskie wyciągnęły nas na wódkę.
Tak się skrystalizowało nasze towarzystwo.

Później znów tańczylismy, później był kolejny papieros, kamikadze.

Nieznajomy mężczyzna powiedział Teresce, że tańczy jak na festiwalu piosenki w Kołobrzegu. Tereska to nasza kierowniczka. Zagroziła mu musztrą. Pokładalismy się ze smiechu.
Ja dopiero po chwili zrozumiałam, że chodziło o festiwal piosenki żołnierskiej.

Wyszlismy grubo po czwartej. Ł. odprowadził mnie do domu i na chwilę usiadł w zielonym fotelu.
Następnego dnia przyszłam do pracy na dziesiątą. Ł. nie było. I tylko Tereska zapytała, co takiego mu zrobiłam, że jeszcze nie dotarł.

Tego samego dnia zrobilismy wielkie urodziny na Długiej. Urodziny Ł. i Izzi.
Ł. nadal się na mnie troszkę boczył.

-Ty tez myslałas, że jestem gejem?

Nie potrafiłam go okłamać. Tak, myslałam.

C.D.N.




asia
22:09:14
i w 100% bedziesz wiedizlaa ze to nie gej

::bad as i wanna b

On this day.

Podwójne espresso w filiżance.
Te sto metrów na Długiej. Mieszkanie, które robi się straszne po zmroku.
A ja tego nie zauważałam wczesniej.

Może dlatego, że nigdy wczesniej nie byłam tu sama. A już na pewno nie tak długo.
Iz z Maciejem- w Bytomiu. Bajorskie- w Rzeszowie. Łukasz- w pociągu z Dębicy.
Grze- zakochany- we Wrocławiu.
Wszyscy inni- gdzies na wakacjach.

Gdyby gdzies po mieszkaniu kręciła się Iz, własnie zastanawiałybysmy się, która z nas powinna dzis ustawić się w kolejce do Dietra. I pewnie poszłybysmy razem.
Kilka dni temu dostałam 2% rabatu. Bo dobrze nas tam znają, z przychodzenia do sklepu w piżamach i przedziwnych nakryciach głowy. W czapce Księżniczki- to Iz, w daszku kitesurfera- to ja.

Ja od wczoraj nie wierzę, że nie przebiorę się już więcej w kubraczek Seforki.
Oddałam koszulki, kartę wejsć/wyjsć, kartę rabatową, klucze.
Cały dzień usmiechałam się do dziewczyn, z którymi naprawdę zdażyłam się zżyć. Zjadłysmy pożegnalne lody szarlotkowe i tiramisu. Wypiłysmy pyszne wino. Dostałam prezent- pożegnalny i urodzinowy. Mnóstwo ciepłych słów i dobrych rad. Przypomniało mi się, jak pierwszego dnia przywitał mnie wielki transparent z kwiatkami i napisem- WITAJ W EKIPIE.

Przypomniały mi się pierwsze dni w Bytomiu i to, że nie zdecydowałabym się na tę pracę, gdyby nie mój eks. Przypomniał mi się dzień, kiedy zawozilismy moje papiery. Jak jeszcze wtedy się wahałam.
Przypomniało mi się, jak straszne wrażenie zrobiła na mnie wtedy Pat, i jak bardzo później ją polubiłam. Jak pocieszała mnie w ciężkich chwilach, nawet wtedy, kiedy nie było jej już z nami w Bytomiu. Ola, Gosia, Beata, Ania, wszsytkie kochane i ciepłe.
Nat- najbliższa mi ze wszystkich. Starsza koleżanka, ze stażem dwa tygodnie większym niż mój.
Nat, z którą pojechałam na szkolenie do Krakowa, kiedy przeżywała ciężkie chwile.
Szkolenie, na którym odwiedził mnie eks. Na chwilkę.
Szkolenie, na którym przegadałysmy całą noc. O wszsytkim. O pędzlach, cieniach, podkładach- też.
Nat, która malowała mnie na Sylwestra Double Wear`em. I miałam najpiękniejszy makijaż ze wszystkich.
Nat- cudowna Mama cudownego Kubusia, Nat która robi najnajnajlepsze sałatki.
Ta sama, z która pojechałam na najbardziej wariacki weekend do Warszawy. O piątej rano.
Ta sama, która po prostu się zwolniła pewnego dnia. Odeszła do Douglasa.

I Żmudzia. Najbardziej roztrzepana ze wszystkich Seforzanek.
Spiewająca do lakierów do paznokci. Najchętniej pomarańczowych i Guerlenowskich.
Wariatka, z którą przeżyłam najbardziej szalone chwile. Na motorze. Nad jeziorem.
Wiecznie zakochana. Pewnie już niebawem- żona Marcina.
Żmudzia, którą zapamiętam ze szkolenia w Warszawie. -Marcin! Marcin! Słyszysz mnie? Bo musiałam przykrć się kołdrą, żeby nie obudzić Anety!
Żmudzia też się zwolniła. I też pracuje w Douglasie.

Ksenia, Iza, Iga, wszystkie animatorki i dziewczyny z Work Service, nawet te, które były u nas tylko na moment.

Najpierw tęskniłam za wszystkimi z Bytomia. Teraz będę tęsknić za Plazą.

Za Lip Fusion, który jest najlepszym błyszczykiem swiata, a w Polsce można kupić go tlko w Sephorze. I za genialnym C-gelem Dr. Brandt`a, którego nie znajdę nigdzie indziej.

Smutno.
Już teraz trochę tęskno.

Na pewno będzie inaczej. Lepiej? Gorzej?

I miły akcent na zakończenie pracy- prezent od dziewczyn.
Ostatnia klientka, która czekała na mnie przed zamkniętymi kratami. Z czekoladkami.

Jechałam ruchomymi schodami do wyjscia. Zapłakana.
Ja naprawdę uwielbiałam tę pracę.


mój braciszek
20:37:52
NIECH ZYJE ZYJE NAM
mój braciszek
20:37:57
JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ
mój braciszek
20:38:04
CH ZYJEEEEEEEEEEE NAAAAAAM
mój braciszek
20:38:09
KTO ? WREDNA ANETA
mój braciszek
20:38:15
i lvoe u sis ****
aniii
20:38:32
ej ale ja nie mam dzis urdzin
mój braciszek
20:38:41
a kiedy ?


sms od Mq:
Piszę bo wiem ze masz urodziny za dwa dni... a chce zebys wiedziala ze pamietam jeszcze zanim grono mi przypomni... i w razie jakbym zapomnial za dwa dni...amm... ale na zyczenia zbyt wczesnie :) wiec milego wieczoru An.

Najsłodszy sms od dawien dawna. I najlepsze życzenia!
Witamy w Polsce, M.!

::step into my world

Płynie wolno wokół mnie powietrze
Twój oddech - moje miejsce
Wreszcie jest mi jakoś piękniej
A zwyczajnie niczego nie chcę
Tylko tu i teraz
Ja wybieram
Tylko tu i teraz
Tylko tu i teraz
Całym sercem
Więcej szans nie będzie
Teraz wiem, że nie spotka mnie nic
Czego w sobie nie mam
Chcę zwyczajne tworzyć dni
Najprawdziwiej być
Jeszcze równiej leci czas
Dany tylko nam
Kiedy jesteś tu i teraz
Sobie jestem bliższa

::weight




Don't judge me

You could be me in another life

In another set of circumstances

Don't judge me

One more night

I'll just have to take my chances

And tomorrow we'll see

Wonderland nigdy nie dorasta. Wonderland się po prostu zmienia.