::wizard-of-ozz

sobota, października 14, 2006

::one lonely star

Trzynastego w piątek.
Podobno dzień pechowy. Tylko podobno.
Chociaż?

Pechowy był rachunek u fryzjera. Albo nawet nie pechowy, ogromny. Istne szaleństwo.
Rytuały Kerastase- prawie jak masaż relaksujący Kanebo. Dopiero teraz, jako pracoholik, potrafię docenić tego typu rzeczy. Swiece zapachowe, the art of spa, olejki eteryczne w Borghese.
Pechowe było spóźnienie PKSu, o całą godzinę.
I to, że aFu czekał na mnie na dworcu, a mój telefon się całkowicie rozładował.

Cała reszta dnia- fantastyczna!

Nie obyło się oczywiscie bez wizyty w pracy. Słowo, byłam tylko na chwilkę. Zostawiłam grafik, który dzień wczesniej zrobiłam przy piwie. Siedząc na jeżu.
Zostawiłam grafik i uciekłam na zakupy, z dwoma torbami podróżnymi i torebką wypchaną dokumentami, do których pewnie i tak nawet nie zajrzę. Chociaż muszę.

Od jakiegos czasu szukałam książki Mysz i Niedźwiedź mają dziecko.
Wystarczyło zjechać ruchomymi schodami. Empik.
Udało mi się upolować przedostatni egzemplarz.
Jak się później okazało, z autografem. Z autografem!
Trzynastego w piątek, wspominałam już?

Udało mi się zaczytać się w jakims bzdurnym romansie. Calusieńką drogę do Bytomia, ze słuchawkami na uszach.
Lisa Jewell, Przyjaciel rodziny. Izzi, skąd ty bierzesz te książki? (Bo zauważyłam, że zaczynasz kompletować serię literatura w szpilkach.)

Na dworcu czekał na mnie aFu z wielkim hamburgerem.
Chyba nie spodobał mu się kwiatek grający happy birthday?

Dom, dom, dom. A w łazience niespodzianka. Mój ulubiony płyn do kąpieli, migdałowy Miss Milkie.

Wisniówka. Piwo. Wódka.
aFu mnie spił. Kompletnie, koszmarnie.
Na szczęscie nadal swietnie tańczy.

Ledwo trafiałam w tarczę dart`a. Przegrałam z kretesem.
Mam nadzieję, że będzie szansa na rewanż, Czosnek?
(-Zauważyłem, że piszesz do mnie zawsze po północy.)

Madonna, Take a bow.

6 Comments:

Blogger k.niedzielska said...

aneta 11:56:00
mowilam juz ze jestem koszmarnym pijusem?

aneta 12:25:06
jestem po prostu koszmarnym pijakiem

aneta 12:25:08
i tylllle

karolka 12:26:43
no ale mow jak wcozraj bo bylas przeslodka taka wstawiona

aneta 12:26:44
dramat

aneta 12:26:46
hehe

aneta 12:26:50
przeslodka

aneta 12:26:56
bylam napierdzielona jak meserszmitttt


Obawiam się ze dzis lepiej nie będzie!
Kuruj tego kaca i szykuj się na wspólne pląsy przy wtórze rodzonego brata mego!

:*

11:57 AM  
Blogger aniii said...

mamma mia
juz nawet z wlasna przyjaciolka pogadac nie mozna :)


:*


czuje ze dzis bedzie RAGGA FEVER!
mam nadzieje ze twoj brat pamieta ze obiecal mi oldskulowe hipppppp hoppyyyy :)

12:22 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Jeśli rzeczy poważnych tu nie ma, to co poważnego jest w Twoim otoczeniu ? A jeśli jest w tym co piszesz wiele na serio, doprawione odroniną (jak na blog) nowelistycznego smaku...to gdzie miejsce dla mnie ? Nawet jeśli jestem powodem smutnej miny.
Najwidoczniej nie jest tak jak wygląda...

10:11 PM  
Blogger aniii said...

?????

11:04 AM  
Anonymous Anonimowy said...

...Chyba nie spodobał mu się kwiatek grający happy birthday?... ---> zakladajac, ze wchodze i wychodze z pokoju kilkadziesiat razy dziennie, dzielac to przez polowe - tyle razy leci melodyjka z kwatka... wisi na drzwiach, honorowe miejsce najlepszego kwiatka jakiego w zyciu mialem i dostale, ;*;* dzieki Ann, jest piekny! ;D

7:01 PM  
Anonymous Anonimowy said...

No widzisz nawet nie wiesz kto to napisał, choć według wiadomości jakie od Ciebie otrzymałem, można by przypuszczać że się domyślisz...
Afu..kwiatka nie widziałem na oczy, ale skoro mówisz że jest super, to musi tak być.
Nieważne.

11:35 AM  

Prześlij komentarz

<< Home